Motto: "Pierdol bąka a on brzdąka" - ciocia Wiesia

Co możemy i co powinniśmy robić, gdy demokracja jest zagrożona?

http://wyborcza.pl/1,75478,19259627,co-mozemy-i-co-powinnismy-robic-gdy-demokracja-jest-zagrozona.html



PROF. LESZEK BALCEROWICZ, autor polskich reform rynkowych:

- Problem jest o wiele większy niż ten, który pobudził internautów do protestów przeciwko ACTA. Działania obecnych władz stwarzają zagrożenie, że będziemy się cofać do modelu, z jakiego wyszliśmy przed ponad 25 laty. Nie chcemy jednej partii, która trzyma w ręku wszystkie represyjne organy, łącznie z prokuraturą i służbami specjalnymi. Chcemy praworządnego państwa, w którym oponenci władzy i zwykli ludzie nie mają powodu do obaw.

Tam gdzie w przedsiębiorstwach rządzi polityka, mamy niską wydajność, regres i straty, które musi pokrywać całe społeczeństwo. Nie możemy pozwolić, by wolna Polska cofała się ku modelowi, który odrzuciliśmy w 1989 r. Jest czas, by pokazać, ile w polskim społeczeństwie jest społeczeństwa obywatelskiego.

Mamy szeroki zakres wolności obywatelskich, z których powinniśmy korzystać. I nie jest to obarczone ryzykiem. Jeżeli pozostaniemy bierni, to tylko z lenistwa. Nie możemy uznać, że inni zrobią za nas obywatelską robotę.

Sygnały o zagrożeniach ładu instytucjonalnego powinny mobilizować społeczeństwo obywatelskie. Nawet w dyktaturach lub półdyktaturach swoją potęgę pokazały media społecznościowe. To wielkie pole do działania dla tych ludzi, zwłaszcza młodszych, którzy nie chcą, by Polskę reprezentowały nienawistne twarze i zachowania narodowców.

Mamy w konstytucji zagwarantowaną wolność zgromadzeń, zrzeszania się, manifestowania poglądów. Powinniśmy z niej korzystać przynajmniej w takim stopniu jak zwolennicy PiS, gdy partia ta była w opozycji.

CEZARY GAWRYŚ, publicysta miesięcznika katolickiego "Więź":

Nie mam wątpliwości, że demokracja jest zagrożona. Nie tylko przez zamach na Trybunał Konstytucyjny i ingerencję prezydenta w orzekanie przez sąd o winie urzędnika państwowego, co podważa fundamentalny dla demokracji trójpodział władzy, ale też przez aroganckie zachowanie zwycięskiej partii, jej pogardę dla społeczeństwa i hipokryzję.

Jestem obywatelem, ale też członkiem wspólnoty Kościoła i szczególnie boli mnie, że wielu hierarchów, którzy powinni znać naukę Soboru [Watykańskiego II] i być "znakiem zbawienia i jedności rodzaju ludzkiego", jawnie poparło jedną z partii politycznych, dzieląc i tak głęboko podzielone społeczeństwo. W sytuacji gdy zjednoczona prawica - zwyciężywszy w wyborach dzięki jawnemu poparciu Kościoła - chce dziś wystąpić w roli autorytarnego "uzdrowiciela" i moralizatora, podpierając się na każdym kroku religijnymi sloganami, mamy obowiązek jako katolicy świadczyć słowem i czynem, jak bezcenną wartością jest dla nas wolność wywalczona ćwierć wieku temu przez "Solidarność", także z udziałem Kościoła.

Gwarantem wolności obywateli jest konstytucja uchwalona przez pluralistyczny parlament, z preambułą, o której z uznaniem wyrażał się Jan Paweł II. Dlatego będę głosił tak mocno, jak tylko potrafię, że nie wolno psuć demokracji w imię rzekomo nadrzędnego "dobra narodu". Jeśli ekipa rządząca nie powstrzyma swoich dyktatorskich zapędów i na przykład nie uzna werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, gotów jestem ramię w ramię z innymi obywatelami, także zwolennikami lewicy, iść pod Pałac Prezydencki lub Sejm i krzyczeć: "Hańba, hańba!" - tak jak to wielokrotnie słyszałem z gardeł zwolenników prawicy, gdy w kolejne miesięcznice katastrofy smoleńskiej przychodzili tam wprost z warszawskiej katedry, wykorzystując instrumentalnie sakrament Eucharystii, bezczeszcząc w ten sposób religię i pamięć ofiar. Sprzeciw wobec autorytarnych poczynań władz powinien być ponadpartyjny, ponadideologiczny, po prostu obywatelski.

JOANNA SCHMIDT, Nowoczesna:

W demokracji są narzędzia pozwalające jej bronić. Trzeba je tylko umiejętnie wykorzystywać. Trzeba być czujnym i aktywnym, bo "wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze".

My, Polacy, musimy codziennie przypominać naszym posłom, że nie są anonimowymi maszynkami do sejmowych przycisków. Muszą się nam tłumaczyć z tego, jak głosują, co mówią, jakie są ich motywy. Posłów łamiących podstawowe prawa demokracji musimy zarzucać pytaniami, prośbami o wyjaśnienia. Musimy reagować na każdą próbę odebrania wolności słowa. Możemy protestować poprzez media społecznościowe, organizacje pozarządowe, manifestacje na ulicach, pisma i petycje. W Warszawie posłowie działają w grupie, ale wracając do swojego okręgu, odpowiadają indywidualnie konkretnym wyborcom.

Ja sama deklaruję, że uważnie będę punktować partię rządzącą i opozycję za każdą próbę osłabiania demokracji w Polsce. Będę analizować każdą ustawę, uchwałę i rozporządzenie, sprawdzając, czy nie naruszają wolności obywatelskiej, czy szanują mniejszości, zapewniają utrzymanie różnorodności w społeczeństwie.

Sposobem na wzmacnianie demokracji jest zerwanie z nienawiścią między partiami. Nadal wierzę we współpracę ponad podziałami, w sympatię i życzliwość podczas prac w komisjach oraz szacunek i otwartość w parlamentarnych dyskusjach. To jest sposób na budowanie lepszej, sprawiedliwej i bezpiecznej Polski.

Obecna sytuacja zagrożenia demokracji mobilizuje. Musimy wspierać inicjatywy oddolne przeróżnych środowisk, szczególnie te, które pokazują, jak bardzo jesteśmy piękni dlatego, że jesteśmy różni. Biję na alarm - dzisiaj każdy musi się zaangażować politycznie, bo polityka, nawet nieproszona, i tak puka do naszych drzwi.

LESZEK JAŻDŻEWSKI, redaktor naczelny miesięcznika "Liberté":

W nocy z 25 na 26 listopada 2015 roku zaczął się koniec liberalnej demokracji w Polsce. Od tej nocy Polacy nie muszą się czuć zobowiązani prawami stanowionymi przez obecną władzę. Postawiła się ona ponad prawem.

Uznanie, że rządzący stoją ponad prawem albo że ich słowo prawem się staje, to wstęp do dyktatury większości. Władza nie ma prawa zrobić z obywatelami tego, "co chce". Prawa człowieka, konstytucja, podstawowe zasady państwa prawa - to wszystko chroni jednostkę, a także mniejszości (każdy jest jakąś mniejszością, w zależności od przyjętego kryterium) przed samowolą większości. Jeśli władza tych reguł nie przestrzega, staje się władzą bezprawną. Uzurpatorską.

Wszyscy świadomi obywatele, którzy nie chcą żyć w kraju, gdzie poddani są samowoli władzy, muszą przy użyciu wszelkich pokojowych środków dążyć do odsunięcia tej władzy. Piszę "pokojowych", a nie "legalnych". Może się zdarzyć tak, że władza, chcąc bronić przyznanych sobie samowolnie praw, będzie ograniczać konstytucyjne prawa - wolności wypowiedzi czy wolności zgromadzeń.

Ta władza będzie miała coraz więcej do stracenia. Jej aparatczycy, czyniąc bezprawie, będą wiedzieli, że jedynym sposobem, by pozostać bezkarnym, będzie dalsze trzymanie się u władzy za wszelką cenę. Władza ograniczona jest regułami - dla dobra jednostek i społeczeństwa, ale także dla dobra sprawujących władzę. Żeby mogli ją w pokojowy sposób oddać, by nie przekroczyli granicy, zza której nie ma już powrotu.

Dlatego droga do odebrania władzy uzurpatorom będzie długa i ciężka. Dziś protestują nieliczni, którzy rozumieją rangę wydarzeń. Trzeba budzić społeczną świadomość i zło nazywać po imieniu, ale szansa na masowe protesty, podziały wewnątrz obozu władzy czy inny koniec, jaki tę władzę spotka - bo żaden reżim nie trwa wiecznie - jest wciąż odległa.

Z czasem nieudacznicy u władzy zaczną się potykać o własne nogi, szczególnie jeśli utrzymają zapowiedzi antyreform. Wówczas ich decyzje dotkną dziesiątek i setek tysięcy ludzi, którzy dołączą do tych oburzających się na niszczenie liberalnej demokracji dziś.

Dzień buntu nadejdzie. Bądźmy gotowi.

SŁAWOMIR SIERAKOWSKI, socjolog, założyciel "Krytyki Politycznej":

Jeśli prezydent może ułaskawić, kogo chce i kiedy chce, nie pytając sądu o zdanie, to może dowolnie łamać prawo. Jeśli większość sejmowa może ustawą, a nawet uchwałą, przejąć dowolną instytucję, łącznie z tymi, które mają ją kontrolować, to władza staje się nieograniczona.

Jeśli środowisko sędziów z Trybunałem Konstytucyjnym na czele nie ulegnie i działać będzie zgodnie z prawem (prawo jest ślepe na uchwały i próby przekroczenia trójpodziału władzy), to wszystko będzie dobrze. TK orzeknie niekonstytucyjność harców PiS. Sąd powinien dokończyć osądzenie Mariusza Kamińskiego. Prawo nas obroni, o ile dopilnujemy jego przestrzegania. Wszystko zależy od odwagi sędziów, którzy zdają najpoważniejszy egzamin od upadku komuny. Jeśli zdadzą, wzmocnią ustrój. Przejdą do historii. Ewa Łętowska, Andrzej Zoll, Jerzy Stępień, Andrzej Rzepliński i inni powinni dziś czuć jak najszersze poparcie społeczne.

Gdy zagrożona jest demokracja, szczególna rola przypada dziennikarzom i liderom opinii publicznej. Media, relacjonując, co się dzieje, i bijąc na alarm, też zdają egzamin.

Kiedyś Kościół był sojusznikiem walki o wolność i demokrację. Teraz powinien być naturalnym obrońcą polskiej demokracji. Tylko czy jeszcze w to wierzy?

Czy masy czczące "żołnierzy wyklętych" i powstańców warszawskich sądzą, że ich bohaterowie chcieliby Polski przesuwającej się na wschód, między Białoruś i Rosję? Chyba że od początku chodziło tylko o Kaczyńskiego i Smoleńsk, a nie o Pileckiego i Katyń.

Opozycja musi się zjednoczyć. Podziały na lewicę i prawicę, neoliberałów i socjalistów możliwe są w demokracji. Lewica może być obojętna na walkę między biegunem liberalnym a konserwatywnym, ale tylko wtedy, jeśli rządzą liberałowie.

Ostatnim kryterium jest ulica. Po 1989 r. nikt oprócz prawicy nie zdołał wyprowadzić ludzi na ulicę. Historia pokazuje, że Polacy mają gdzieś rządy prawa, dopóki praw nie stracą.

Brońmy rządów prawa i pamiętajmy, że ludzi przekupić za 500 zł można szczególnie wtedy, gdy naprawdę im brakuje.

Mateusz Kijowski, współzałożyciel Komitetu Obrony Demokracji

Obrona demokracji w Polsce wymaga uważnej obserwacji tego, co się w kraju dzieje. To duża zmiana. Do niedawna mieliśmy pewność, że sytuacja w Polsce będzie się poprawiać bez naszego udziału. Dziś już nie możemy sobie pozwolić na taki luksus. To, co widzimy, zagraża naszej przyszłości.

Jak już obserwujemy, to zapewne coś zauważymy. Coś niepokojącego, co narusza standardy demokratyczne. To po pierwsze.

Po drugie, trzeba to dokumentować, bo łatwo jest zapomnieć. Jeśli teraz przez kilka miesięcy będzie trwał blitzkrieg nowej władzy, a potem zapanuje spokój i polityka ciepłej wody w kranie, może się zdarzyć, że niedługo, chociażby przy kolejnych wyborach, nikt nie będzie pamiętał, co się w Polsce wydarzyło.
Po trzecie, trzeba głośno i stanowczo przeciwstawić się temu, co budzi nasze oburzenie. Mówić, że wolność jest dla nas ważna. Dzięki niej żyjemy w kraju coraz lepszym, szczęśliwszym i bogatszym. Nikt w naszej części świata nie osiągnął w ostatnich latach tyle co Polacy. Trzeba o tym przypominać, by przeciwstawić się czarnej propagandzie Polski w ruinie. Każdy dba głównie o swoją przyszłość, buduje sukces, ale wszyscy narzekają. Często ci, którym nieźle się powiodło. Trzeba to zmienić.

Zamierzam robić to wszystko, choć nie tylko. Zajmie się tym Komitet Obrony Demokracji, który właśnie z tysiącami ludzi w całej Polsce budujemy. Będziemy obserwować, będziemy dokumentować, będziemy się sprzeciwiać!

Pierwsze efekty już są. Spotkanie organizacyjne okręgu mazowieckiego KOD zgromadziło ponad 220 osób. Spodziewaliśmy się może pięćdziesięciu. Przed nami spotkania w pozostałych województwach. Mamy również dużą grupę współpracowników - Polaków za granicą. Mówią o nas media krajowe i zagraniczne. Nawet "Financial Times" napisał w piątek o KOD. Nasza działalność została zauważona i doceniona. Będziemy więc dalej iść tą drogą. Na Facebooku jest już z nami jeden Polak na tysiąc, a w świecie realnym działają nas tysiące!

KAROLINA WIGURA, socjolożka, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej:

PiS wygrał wybory, odbierając elektorat przede wszystkim PO i PSL. Można z tego wnioskować, że wyborcy ci nie stanowią "żelaznego elektoratu". Aby w perspektywie kolejnych czterech lat przekonać obywateli do odsunięcia PiS od władzy, należy przyjąć strategię komunikacji z nimi.

Po pierwsze, przyglądanie się nowej władzy. Chodzi o język, jego nadużycia i radykalizację - takie analizy przygotowuje Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej - lecz również o praktykę polityczną. Ale uwaga: z analizy mediów społecznościowych można wnosić, że totalna krytyka PiS - przed 25 października i dziś - odnosi raczej skutek odwrotny do zamierzonego.

Po drugie, warto zatem nadawać problemom właściwą hierarchię. W ostatnich dniach porównywalne reakcje publicystów budziły sprawy takie jak usunięcie flag UE przez premier Szydło czy działania przy Trybunale Konstytucyjnym. Jednak to ta druga sprawa powinna przede wszystkim wzbudzać poważny niepokój.

Zasadniczym wyzwaniem jest to, by w sposób zrozumiały opowiedzieć o niej Polakom, często mającym nikłą wiedzę o prawie i historii najnowszej. Warto pokazywać, że zła praktyka PO dotycząca Trybunału została przez PiS wykorzystana i pogłębiona. W najlepszym razie mamy tu do czynienia z psuciem obyczajów. W najgorszym - z rozmontowywaniem instytucji demokratycznych w Polsce.

PiS rozmija się już także z własnymi obietnicami. Widać to choćby w nominowaniu Antoniego Macierewicza na szefa MON. Trudno, by w tej sytuacji także część wyborców PiS nie czuła się zaniepokojona, i to z nimi zwłaszcza należy się dziś komunikować.

MAGDALENA ŚRODA, filozof, etyk:

Najważniejsze są: informacja, reakcja, opór i samoorganizacja. Trzeba patrzeć tej władzy na ręce. To proste, bo z niczym się ona nie kryje. Trzeba uświadamiać zagrożenia tym, którzy jeszcze ich nie widzą. "Niepokorni" dziennikarze przecież tego nie zrobią. Są w amoku i zachwycie.

Nasze wspólne państwo i wspólnie wypracowana demokracja właśnie są niszczone. Trzeba obudzić biernych. Najgorsze dziś są dwie postawy. Miękkiego konformizmu: "Jakoś to będzie. Pożyjemy, zobaczymy. Nie będę się teraz narażał". Oraz eskapizmu: "Wyłącz telewizor, nie interesuj się polityką, ciesz się życiem".

Mamy obowiązek moralny i obywatelski reagować na niszczenie wspólnego dorobku. Nie wystarczy się obrażać, jak niedawno w Sejmie PO. Nie czas na działania symboliczne, lecz realne - świetna Nowoczesna.

Poza tym, jak pisał Michel Foucault, trzeba budować punkty oporu: pisać protesty w różnych formach, wyrażać solidarność z zagrożonymi i wyrzucanymi z pracy, bo takich może być wielu (nieposłuszni dziennikarze, artyści, nauczyciele?). Otwarcie, publicznie reagować na bezprawie. Jest wiele metod nieposłuszeństwa obywatelskiego i warto do nich wrócić, pamiętając, że można je legitymizować tylko wtedy, gdy naruszane są podstawowe, konstytucyjne wartości.

I potrzeba samoorganizacji. Powstał już Komitet Obrony Demokracji, powinny powstawać inne ruchy obywatelskie. Może powołać "Solidarność na rzecz demokracji", odzyskując to ważne słowo dla tego, czemu służyło na początku. Dla wolności i praworządności. "Dla" czegoś, nie "przeciw" czemuś.

MARCIN KRÓL, historyk, filozof polityki:

Co robić? Po pierwsze - nie rozpaczać, tylko zacisnąć zęby i przygotować się na długi marsz. Ważne, żeby nasze słuszne oburzenie nie rozeszło się po kościach, nie ograniczało do efektownych wybuchów. Trzeba się organizować z innymi podobnie myślącymi. I to już się dzieje.

Po drugie - nasze środowisko, czyli szeroko rozumiana liberalna inteligencja, ma lekcję do odrobienia. Komitety Obrony Demokracji, listy otwarte - to wszystko słuszne; podpisujmy, krytykujmy Kaczyńskiego, jeśli trzeba - krzyczmy. Ale pretensje trzeba również skierować do siebie.

Przecież PiS poparło zaledwie 19 proc. uprawnionych do głosowania. Tajemnicą, której nie rozumiemy, ale też nie próbowaliśmy przez 25 lat rozumieć, jest 50 proc. wyborców, które nie głosuje. Trzeba tych ludzi ruszyć, wciągać w demokrację, trzeba próbować odzyskać w Polsce idee równości i braterstwa. Demokracja jest bardzo krucha, jeśli zwykli ludzie nie widzą powodów, by jej bronić.

ALEKSANDER HALL, minister rządu Tadeusza Mazowieckiego:

Pierwszym sprawdzianem z opozycyjności i obrony demokracji wydaje się środowa debata na temat pięciu uchwał o unieważnieniu wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Moim zdaniem lepszą taktykę niźli Platforma Obywatelska, która opuściła salę sejmową, wybrała partia Ryszarda Petru, która na sali pozostała i toczyła merytoryczny spór. Teraz jest taki czas, że ludzie podchodzą, pytają, dzielą się obawami, wielu moich rozmówców mówi, że PO popełniła błąd.

Nie czuję się na siłach, by być strategicznym doradcą opozycji. Dla mnie jest jednak jasne, że ugrupowania te, przede wszystkim PO, muszą skończyć z dyskusją o sobie i stanąć w bojowym szeregu. Uważam też za oczywiste, że wytworzy się sojusz opozycyjny, zwłaszcza między PO, Nowoczesną i PSL.

Sytuacja zagrożenia demokracji jest bardzo ważnym sprawdzianem społeczeństwa obywatelskiego, które powinno wyrażać sprzeciw wobec poczynań władzy. Tu nie ma pytania o sens takiego działania, tu jest obowiązek. Z doświadczenia historycznego wiemy, że reżimy totalitarne powstawały w pewnej próżni i na początku testowały, jak daleko mogą się posunąć. Wówczas brakowało ludzi i grup społecznych, które powiedziałyby "nie". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz