Motto: "Pierdol bąka a on brzdąka" - ciocia Wiesia

Pseudonauka leśnych dziadków

http://wyborcza.pl/1,75400,19872047,pseudonauka-lesnych-dziadkow.html

autor: Adam Wajrak

Wydawałoby się, że już wszystkie bzdury udające naukę i dotyczące Puszczy Białowieskiej usłyszałem, ale okazuje się, że rząd potrafi mnie jeszcze zaskoczyć. Może właśnie w tym celu premier Szydło powołała Naukową Radę Leśnictwa?


Kilka dni po decyzji ministra Jana Szyszki o zwiększonej wycince Puszczy w Urzędzie Rady Ministrów odbyła się konferencja przewodniczącego Rady prof. Janusza Sowy.

Mógłbym przejść do porządku dziennego nad dyrdymałami typu: "Nie ma dowodów na to, że człowiek wywołuje ocieplenie klimatu". Niestety, to dość częsty pogląd niektórych starszych przedstawicieli nauki polskiej, którzy nie są na bieżąco z tym, co publikuje nauka światowa.

Darowałbym też prof. Sowie opowiadanie o tym, że nawet w rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego "nie ma drzewostanów naturalnych". Mylenie lasów pierwotnych czy dziewiczych (których człowiek nie tknął) z naturalnymi (z których czerpał korzyści, ale bez wpływu na skład ich drzewostanu) to dość częsta rzecz. Oczywiście, drzewostanów naturalnych jest w Puszczy Białowieskiej - nawet poza parkiem i rezerwatami - wiele.

Nie czepiałbym się nawet tego, że według profesora zaatakowany kiedyś przez kornika Las Bawarski jest dziś martwy. Może Janusz Sowa nie korzysta z internetu i nie potrafi zajrzeć na strony parku narodowego Las Bawarski, gdzie poza ciekawymi raportami o tym, jak bardzo ten las jest żywy, mógłby znaleźć piękne zdjęcia.

Naprawdę nie mam pretensji o bajki o tym, że z tych fragmentów Puszczy, w których uschły świerki, wyprowadził się dzięcioł trójpalczasty. To tylko twórcze rozwinięcie głupot, które powtarzają przedstawiciele Ministerstwa Środowiska. Otóż w lasach z padłymi świerkami trójpalczak ma się akurat najlepiej! Potwierdza to nie tylko góra publikacji. Wiedzą o tym tysiące miłośników ptaków, którzy co roku odwiedzają Puszczę. Wybaczam, bo przecież nikt z resortu, a tym bardziej profesor zajmujący się maszynami do pozyskania drewna, nie musi się znać na czymś tak dziwacznym jak rzadki dzięcioł.

Nie czepiałbym się nawet tego, że według profesora tam, gdzie są martwe świerki, gleba się zakwasza. Każdy leśnik wie, że jak się wysypie świerkowe trociny, to gleba tak się zmienia. Dlatego potrafię zrozumieć, że wyobraźnia leśnika nie pojmuje, iż kłody świerkowe to coś innego niż trociny i proces ich rozkładu jest inny (są na ten temat poważne publikacje).

Ale jednym prof. Sowa mnie zastrzelił. Zanim oskarżył wszystkie możliwe gremia o chodzenie na pasku ekologów, a prof. Tomasza Wesołowskiego - który na Puszczy Białowieskiej zna się jak mało kto - o to, że na Puszczy się nie zna, stwierdził, że powinien u nas rosnąć jawor. Spadłem z krzesła, bo jawor to drzewo, którego tu nie było (może w czyimś ogródku). Jego naturalny zasięg nie obejmuje Puszczy Białowieskiej. Profesor leśnictwa, szef tak zwanej naukowej rady przy premierze, która zajmuje się lasem unikalnym na skalę światową, nie potrafi sobie przyswoić podstawowego składu gatunkowego tego lasu?

Już myślałem, że jawor prof. Sowy to szczyt szczytów, ale z odsieczą przyszedł koledze po fachu prof. Jan Szyszko. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" porównał Puszczę Białowieską do pola ziemniaków zaatakowanego przez stonkę. Takie ma pojęcie o skomplikowanym ekosystemie leśnym. 

------------------------------------------------------------


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz