Motto: "Pierdol bąka a on brzdąka" - ciocia Wiesia

Do kandydata





Prof. dr hab. Zbigniew Jędrzejewski
Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego
z.jedrzejewski@wpia.uw.edu.pl
Szanowny Panie Profesorze,
Decyzję, aby napisać do Pana ten list podjąłem po przysłuchaniu się dzisiejszemu posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Sejmu RP. Nie mogę wprost uwierzyć, że tak mógł się zachować kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Instytucji tak ważnej dla funkcjonowania demokratycznego państwa, którą obóz polityczny, z jakim Pan zapewne sympatyzuje, po prostu pomiata, niszcząc społeczną kulturę rozumienia istoty roli prawa i trójpodziału
władzy.
Wprost nie mogę uwierzyć, że odmówił Pan odpowiedzi na pytania reprezentujących także i mnie – obywatela – parlamentarzystów. Wie Pan, wiele lat spędziłem w Stanach Zjednoczonych. Przez cały ten czas śledziłem orzecznictwo Sądu Najwyższego USA i wszystko, co się wokół tej świątyni amerykańskiej praworządności konstytucyjnej działo. Trzykrotnie miałem okazję oglądać w mediach wielogodzinne i bezlitosne w swojej wnikliwości przesłuchania kandydata na sędziego SN w Senacie USA. Nic nie uchodziło uwadze przepytujących go polityków. Od spraw fundamentalnych, jak np. stosunek do aborcji, po tłumaczenie się z prywatnych zeznań podatkowych sprzed lat. Każdy z kandydatów miał oczywiście świadomość, że odmowa (i to arogancka, jak w Pana przypadku) natychmiast obniża jego wiarygodność i zdolność osiągnięcia konsensusu wokół kandydatury. Każdy przyszły sędzia U.S. Supreme Court nicowany był na moich oczach na dziesiątą stronę i cierpliwie na wszystko rzeczowo odpowiadał. Czuło się w powietrzu ogrom odpowiedzialności na państwo i potrzebę wyjścia w ogniu krzyżowych pytań z absolutną nieskazitelnością, że użyję tego niemodnego terminu.
Tymczasem Pan stał się dziś aktywnym udziałowcem gorszącego jarmarcznego widowiska. Zlekceważył Pan autorytet posłów, a więc i ich wyborców. Nie wstyd było Panu słuchać chamskiego słowotoku pewnej posłanki i zamordystycznego prowadzenia obrad komisji przez jej przewodniczącego ? Nie wstyd Panu, że tak wygląda w obecnej przestrzeni politycznej kwalifikowanie kandydata do najważniejszego organu strzegącego Konstytucji ?
Standardy, proszę Pana, standardy. Szacunek dla swojej osoby i wiarygodność kandydatury przyszły sędzia Trybunału Konstytucyjnego ma wykuć także w integralności postawy i rycerskiego zachowania w dialogu publicznym.
Niestety dziś udowodnił Pan, że tej rycerskości, nie mówiąc o nieskazitelności, Panu po prostu nie staje.
Prawie pół wieku temu władza instalowała sobie tzw. docentów marcowych. I tym luźnym skojarzeniem kończę.
Kreślę się z poważaniem,
Krzysztof W. Kasprzyk
Emerytowany członek służby zagranicznej, b. konsul generalny RP w Vancouver, Los Angeles i Nowym Jorku.
p.s. List ten przesyłam do wiadomości Dziekanowi Pańskiego Wydziału oraz upubliczniam go w internecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz