Minister Finansów prosi Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, by milczał, bo jego wypowiedzi mogą jakoby zaszkodzić ocenie polskiej gospodarki.
Agencja Moody’s, jedna z trzech najważniejszych agencji
ratingowych, zapowiedziała, że 13 maja ogłosi nową ocenę wiarygodności
kredytowej państwa polskiego. Pisze, że: „Polska stoi w obliczu podwyższonego
ryzyka politycznego w rezultacie jej kryzysu konstytucyjnego”. A już w
styczniu, zaraz po tym jak rating obniżyła nam agencja Standard & Poor’s,
groziła, że może zrobić to samo.
Jak reaguje polski rząd? Otóż polski rząd, piórem Ministra
Finansów, Pawła Szałamachy, prosi Prezesa Trybunału Konstytucyjnego, by ten
zamilkł na 10 dni, dopóki Moody’s się nie wypowie. Pan Minister najwyraźniej
uważa, że jak Prezes Rzepliński się schowa, to analitycy Moody’s nie dowiedzą
się, że w Polsce, do niedawna prymusie rynków finansowych i salonów
politycznych, nastąpił czas braku pewności stabilnego prawa. I w rezultacie
obniżyła się wiarygodność Polski jako dłużnika.
Wyjaśnijmy tu, że nasze państwo, jak zdecydowana większość
krajów świata, musi pożyczać pieniądze, ponieważ, podobnie jak inni, więcej
wydaje niż zarabia. Pożycza więc na rynkach finansowych, dając w zamian
obligacje. Rynki finansowe czyli inwestorzy czyli najczęściej fundusze,
reprezentujące osoby prywatne lub przedsiębiorstwa, potrzebują dla oceny ryzyka
związanego z takim pożyczaniem, opinii niezależnych firm. Tę funkcję pełnią
właśnie agencje ratingowe. Rynki słuchają ich jak wyroczni i jak rating spada,
to żądają za obligacje wyższego oprocentowania, mniej chętnie inwestują
bezpośrednio w lokalne biznesy albo pozbywają się lokalnej waluty, obniżając
jej kurs. To nas nieuchronnie czeka jeśli Moody’s zrobi 13 maja to, co
zapowiedział.
Agencje ratingowe, kiedy oceniają wiarygodność państw, biorą
pod uwagę na równi sytuację gospodarczą jak i ryzyka polityczne. Nasza sytuacja
gospodarcza póki co nie budzi niepokoju, ale świat widzi rosnące ryzyka
polityczne, bo trudno nie zauważyć
bezprecedensowego podjęcia procedury kontrolnej w Komisji Europejskiej i
miażdżącej dla Polski opinii Komisji Weneckiej.
Rząd nie próbuje już udawać, jak zrobił to po styczniowym
obniżeniu ratingu przez S&P, że to
jakiś spisek, bo co polityka ma do gospodarki i że agencje ratingowe biorą
udział w ataku rynków przeciw Polsce. Tym razem, wiedząc co się kroi i czym to
grozi, postanowił stworzyć wrażenie, że za ewentualną obniżkę naszego ratingu
odpowiada Profesor Andrzej Rzepliński, bo swoimi wypowiedziami „podnosi poziom
sporu” w Polsce. Pan Minister Szałamacha zachowuje się jak lekarz, który
uwierzył klasykowi, że najlepiej stłuc termometr, to obniży się temperatura.
Temperatura sporu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz